Arek Kuna i Przemek Lewandowski wystartowali w miniony weekend w maratonie Strefy MTB Sudety, który odbył się w Walimiu. Przeczytajcie co mają do powiedzenia po tym starcie:
Arek Kuna
Plany na weekend były ambitne – w sobotę z rana wyruszyliśmy do Białej na Puchar Polski XCO. Nieustający ulewny deszcz i informacje na temat trasy spowodowały jednak, że tego dnia skończyło się na kibicowaniu i zbieraniu sił na niedzielę 🙂 I było warto, bo te zawody to dla mnie jedne z najfajniejszych w całym roku i w tym sezonie spokojnie zajmą miejsce w top 3 – strome podjazdy w terenie, tylko 2 km asfaltu na całej trasie i zjazdy, gdzie wymagana jest technika, a nie gotowość do ryzykowania szpitalem przy 60 km/h na leśnych szutrach. To jest to, co mi sprzyja i lubię najbardziej.
Jaka jest zatem moja recepta na idealne zawody MTB oprócz wymagającej trasy? Dobra pogoda, kolega z teamu, z którym ścigałem się całe zawody (Przemek Lewandowski), kibice na trasie (rodzina Przemka, która obstawiła dobre kilkanaście punktów by nas dopingować) i satysfakcjonujący mnie samego wynik 🙂
Przemek Lewandowski
Powróciłem w te miejsce z fantastycznymi wspomnieniami, bo trasa z ubiegłego roku zapewniła wszystkim zawodnikom doznanie wspaniałych wrażeń i poczucie wyjątkowej atmosfery. W tym roku była powtórka!
Trasa ubarwiona bogactwem różnorodnej natury, podrasowana o dzikie, dziewicze szlaki, o których wyznaczenie musiał zadbać Organizator wraz z całą załogą. Poprowadzili maraton pomijając szerokie, szutrowe autostrady, a zawodnikom tym samym dali zakosztować prawdziwego „pure mtb”, gdzie jechało się non stop w trybie „flow”. Piękne doznania! Podjazdy też niczego sobie, bo przy ok. 45 km licznik pokazał ponad 2100 m przewyższenia, co świadczy o tym, że nieźle dostaliśmy po tyłkach 😛 Ostatecznie wyszedłem zwycięsko z tej batalii zajmując 13 msc open i 4 msc w M2. Należy też wspomnieć o fajnej współpracy z moim kolegą z drużyny Arkiem, dzięki któremu odżyłem jeszcze przed końcem pierwszej pętli, łapiąc się koła, a następnie wyprzedzając, tak aby następnie utrzymać pozycję i dojechać do mety. Wielkie podziękowania należą się mojej rodzince ze Świdnicy, która wspierała mnie w wielu miejscach na trasie, przemieszczając się od punktu do punktu w takim tempie, że miałem wrażenie, że ciągle mi towarzyszą. Brawo! „ogień Przemo, dajesz! jest moc!” – dodawały niesamowitego kopa!
Kolejny start z kolejną przygodą w tle. Bardzo cenne doświadczenie, kiedy ma się możliwość spróbowania sił w mniej rozsławionej imprezie aczkolwiek zdecydowanie bardziej wyróżniającej się pod względem wrażeń i charakteru samego wyścigu.
Warto zobaczyć
No Replies to "Arek Kuna i Przemek Lewandowski komentują maraton w Walimiu"