Krzysiek komentuje błotny armagedon w Białej

Chyba wszyscy wiedzą, że mam spory sentyment do zawodów w Białej.  To miejsce ma swój specyficzny mikroklimat, który bardzo mi odpowiada.  Dlatego też od dłuższego czasu myślałem o tym starcie i pomimo  sporej ilości pracy związanej ze zbliżającą się sesją liczyłem na dobry rezultat podczas tych zawodów.  Byłem przekonany,  że  w tym miejscu nawet śnieżyca nie jest w stanie mi przeszkodzić. 🙂

….Niestety jednak się myliłem. Ta edycja okazał się zupełnie inna od poprzednich.  Ulewne opady sprawiły, że przyjemna trasa poprowadzona po okolicznym parku zamieniła się w jeden wielki nieprzejezdny muł, którego nie powstydziły by się nawet najlepsze belgijskie wyścigi przełajowe. Ja natomiast o swoim występie chciałbym jak najszybciej zapomnieć.  Dawno nie czułem się tak bezradny.  Każdy  “zdobyty” metr trasy okupiony był nieopisanym cierpieniem a nieudolność z jaką próbowałem wspinać się pod kolejne górki była dla mnie tak żenująca, że aż śmieszna.  Bez wątpienia była to impreza, która na długi czas pozostanie w pamięci wszystkich uczestników. Szczerze gratuluję tym, którzy pomimo tej masakry ukończyli ten wyścig, bo wymagało to ogromnego samozaparcia i dużej determinacji.  

Z drugiej strony jednak,  szkoda, że warunki atmosferyczne aż tak bardzo wpłynęły na odbiór całej imprezy.  Mam nadzieje, że mimo to ekipa z Białej nie straci chęci do organizacji kolejnych wyścigów w tym miejscu. Pomijając ten “mały szczegół” były to naprawdę fajne zawody.

Brak komentarzy do "Krzysiek komentuje błotny armagedon w Białej"