Sudety MTB Challenge 2018 wygrane przez Darka i Łukasza
Legendarny wyścig etapowy Sudety MTB Challenge rozgrywany już po raz 14-sty wygrany przez parę Łukasz Klimaszewski i Dariusz Poroś z Mitutoyo AZS Wratislavia. W sercu Sudetów w bardzo międzynarodowym towarzystwie, które mocno naciskało, obaj zawodnicy pokazali świetne przygotowanie i prawdziwy team-spirit, który zawiózł ich do zwycięstwa. Szczegółowa relacje i porady jak przygotować się do takiej 6-dniowej etapówki MTB w naszym tekście.
Cudze chwalicie, swego nie znacie – bronimy honoru polskich maratończyków MTB
To był świetny wyścig. Jeden z tych, które pamięta się długo. Gdy pokonywanie trasy, atmosfera i rywalizacja same w sobie dają największą radość, a wynik jest efektownym, ale tylko dodatkiem. Przyprawą do wybornej potrawy. - Łukasz KlimaszewskiPrzez sześć dni przemierzyliśmy najpiękniejsze trasy w tym rejonie Sudetów. Najlepsze podjazdy, najtrudniejsze zjazdy, najbardziej atrakcyjne single. Zarówno te, które znam i lubię, jak i do tej pory nieznane nawet mi, po tylu latach eksploracji tych terenów. Na starcie tłum zawodników z blisko dwudziestu krajów. Ludzie, którzy mają pewnie wystarczająco pieniędzy do wyjazdu w dowolny zakątek Europy, wybierają za cel sezonu właśnie nasze Sudety. Oraz… niewielka grupa rodzimych kolarzy. Chyba najbardziej trafnie pasuje tu powiedzenie: „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Tym większą mam satysfakcję, że jako polska drużyna zwyciężyliśmy w tym, jakże trudnym wyścigu.
Na Sudety MTB Challenge wróciłem po raz siódmy i ten numer okazał się szczęśliwy. Tym razem po raz drugi podjąłem wyzwanie jakim jest jazda w parze. To dodatkowa odpowiedzialność i dwa razy więcej szans na defekt na trasie :-). - Dariusz PorośChoć obaw było mnóstwo, bo Łukasz to małomówny myśliciel, a ja to przemądrzały nauczyciel z powołania. Łukasz uwielbia równą, ekonomiczną jazdę. Ja jeżdżę na emocjach. Po dobrym zjeździe od razu przystępuję do ataku na podjeździe. Jednak świetna trasa i wymagający rywale szybko pozwoliły nam się skoncentrować na efektywnej jeździe w parze z uwzględnieniem słabości i atutów obojga, a także naszej dyspozycji w danym dniu. Tak zaufaliśmy sobie i to się opłaciło. Tym razem mój partner okazał się bardzo solidny i wytrwały, dzięki czemu walczyliśmy jak tygrysy do utraty sił i ostatniego metra trasy!
Eksperyment na żywym organizmie – pierwsze próby jazdy w parze
Z Darkiem nigdy wcześniej nie jechaliśmy wspólnego wyścigu. Nawet niewiele trenowaliśmy razem. Mimo tego, wraz z pierwszym wystrzałem startera, staliśmy się idealnie zgraną drużyną. - Łukasz KlimaszewskiObydwaj reprezentowaliśmy zupełnie odmienne style jazdy. Nasze atuty i słabe strony wzajemnie się uzupełniały. Doświadczenie Darka z poprzednich sześciu startów okazało się nieocenione. Nie tylko ze względu na znajomość trasy, ale wybór odpowiedniej strategii. Który etap pojechać „na przeżycie? Gdzie odpuścić i uniknąć wypadku, a gdzie gonić na 100%? Ja z kolei miałem „więcej pod nogą”.
Nasz team miał charakter eksperymentalny, ale ja miałem już cenne doświadczenie z jazdy przez sześć dni, na pełnym gazie, zarówno solo jak i w duecie. - Dariusz PorośPo starcie okazało się, że mój szybki transfer z Mistrzostw Polski w Mrągowie, gdzie walczyłem na trasie sztafety drużynowej (czwarte miejsce – najlepsze w krótkiej 5-letniej historii drużyny), pozostawił w moich nogach spore spustoszenie. Po krótkiej konsultacji już wiedzieliśmy, że Łukasz napiera, a ja trzymam się na kole póki nie poczuję, że nogi zaczęły lepiej kręcić. No i jako fanatyk tras w tych okolicach szukam linii i prowadzę na zjazdach.
Połączenie doświadczenia i młodości stworzyło ciekawy duet i plan działania
Łukasz: Z Danielem Paszkiem wykonaliśmy solidną treningową robotę, od długiego czasu przygotowując się właśnie na ten start. Robiłem więc za dzielnego gregario, dostarczając zaopatrzenie z bufetów. Przez cały wyścig wyszło mi, lekko licząc, 15 minut do nadrabiania po postojach i tankowaniu bidonów :).
Poza tym robiłem za konia pociągowego na zmianie. Zza pleców słyszałem tylko polecenia naszego dyrektora sportowego: Tego odpuść. Tego też, bo zaraz się rozwali na zjeździe. Teraz dociągnij do nich do koła. Zaryp im teraz na ostatnim podjeździe! Zwłaszcza ostatnie polecenie starałem się wykonywać sumiennie. - Łukasz KlimaszewskiGeneralnie przeciwnicy jakoś specjalnie się nami nie przejmowali. Nie pchaliśmy się do ucieczek od startu. Nie robiliśmy kom’ów na zjazdach. Takie dwa placki, które jadą, bo jadą. Finał każdego etapu był jednak podobny. Zbliżaliśmy się w okolice miejsca medalowego, doganiając przeciwników, którzy „zbombili” lub rozwalili się na jazdach. Wtedy w końcu mogłem szybko pokazać W/kg. Zazwyczaj po takim strzale na podjeździe skonsternowani rywale nawet nie siadali na koło.
Darek: Choć cały wyścig czułem się trochę jak słabsze ogniwo, to byłem totalnie skoncentrowany na pokonywaniu trasy przy minimalnym wydatku energetycznym, unikaniu ryzyka, gdzie nie dawało to zysku czasowego. Łukasz jest sporo młodszy (10 lat różnicy) i chyba z grzeczności, chętnie współpracował i powierzył mi strategiczne decyzje.
Każdy etap już przed startem planowaliśmy dokładnie z uwzględnieniem charakterystyki trasy, predyspozycji dnia, a nawet mieliśmy plan B i C na ewentualne niespodzianki. Trochę nuda, jak na etapówce szosowej, ale jeśli wzbogacić to o piękne górskie widoki, dziką przyrodę i techniczne single, było naprawdę super. - Dariusz Poroś
Strategia kluczem do zwycięstwa
Łukasz: Cały wyścig przejechaliśmy bardzo równo i bezproblemowo. Był to klucz do zwycięstwa.
Sam czułem dużą rezerwę sił do połowy ostatniego etapu. Wtedy niestety pokonał mnie upał. Bardzo źle znoszę przegrzanie i niestety niewiele da się z tym zrobić. Do połowy dystansu trzymałem się jeszcze jakoś dzięki nawadnianiu i kofeinie, ale po półtorej godziny organizm wyraźnie się rozsypał. - Łukasz KlimaszewskiTo nie było już nawet zwykłe wyścigowe cierpienie do którego przywykłem. Problemy z oddychaniem, zawroty głowy. Jednym słowem było naprawdę słabo. W końcu już nie wiedziałem, w którym miejscu trasy się znajduję i gdzie mam jechać. Darek też miał niezła bombę. Cały czas kazał gonić jakiś Rosjan, którzy nie wiadomo: byli przed czy za nami. Toczyliśmy ze sobą jakieś absurdalne rozmowy, bo żaden już nie ogarniał, co się dzieje. Szkoda tylko, że wtedy nie mieliśmy kamerki do nagrania kolejnego odcinka pamiętnika z wakacji. W końcu nasze dyskusje skwitowaliśmy tylko: przestań w końcu p…. i jedź! Na mecie spadłem z roweru na ziemię. Czyż nie tak powinien wyglądać finisz na najważniejszym wyścigu w sezonie 🙂
Darek: Strategia była ciągle podobna:
- jechanie swojego równego tempa bez zwracania uwagi na szarże przeciwników na zjazdach (zwłaszcza kultowe głuszyckie ścianki i trawersy)
- nie gonimy tam, gdzie odpowiednia prędkość przelotowa to klucz do uniknięcia defektu (szlak szczytowy w kierunku Barda)
- pijemy i jemy, nie mamy spadków mocy od startu do mety
- tylko 1 kawa dziennie (Darek)
- jazda na czele peletonu tylko wtedy kiedy robią zdjęcia lub filmują 🙂
i wiele innych szczegółów składających się na sukces!
Siódmy start w Sudety MTB Challenge będę wspominał najlepiej bo dzieliliśmy trudy walki na trasie każdego dnia bez zająknięcia. - Dariusz PorośChoć podium było cały czas niedaleko Łukasz nigdy nie powiedział, żebym dał z siebie więcej, chyba było widać, że nie brakuje mi zaangażowania i poświęcenia :-). Łukasz zmęczył się dopiero ostatniego dnia, ale wtedy to była dość powszechna przypadłość w peletonie… Rzeczywiście nasze dialogi pod koniec wyścigu mogły być oryginalne pamiętam miedzy innymi: „Nie wiem ile mamy przewagi musimy tu pojechać wszystko”, „Chcesz pić to jedź do mety to się napijesz”, „Nie masz siły jechać? Jak wyprujemy tu flaki to nikt nam nie powie, że się oszczędzaliśmy”.
Meta to euforia radości bo żona Kasia i Córka Karolina czekały tuż przed metą. Dziękuję drużynie za umożliwienie startu, Łukaszowi za bycie najlepszym partnerem i organizatorom za to, że tworzą to wydarzenie już od tak wielu lat. Za rok piętnasty Challenge. Czy może mnie zabraknąć na starcie? W końcu to wygrałem!
Jeśli nie widzieliście jeszcze naszych nagrań z komentarzami po każdym etapie zobaczcie koniecznie!