IV CX Katowice Puchar Polski + VIDEO

Mieliśmy okazję być na wyjątkowych zawodach, które już po raz czwarty zostały rozegrane w Katowicach w Dolinie Trzech Stawów. Kolejna edycja przełajowego (CX) Pucharu Polski zgromadziła na starcie ponad 300 uczestników, wśród których wystartował nasz zawodnik Łukasz Klimaszewski, a kibicował mu manager naszej drużyny Kamil Dziedzic. Zapraszamy do przeczytania krótkiej relacji.

Niecałe 2 godziny jazdy autem od Wrocławia, dobry dojazd autostradą A4, zawody ciekawie zapowiadane w internecie oraz social media, dobry termin i sprzyjająca pogoda przekonały nas by pojechać do Katowic. Nie rozczarowaliśmy się. Na miejscu czekała na nas profesjonalnie przygotowana impreza, która w żaden sposób nie przypominała innych „ogórkowych” zawodów przełajowych. Sprawne zapisy w biurze zawodów zlokalizowane w cztero-gwiazdkowym Hotelu, bogaty pakiet startowy (dalej nie możemy zrozumieć, dlaczego PZKol ustalił tak niskie stawki wpisowego – organizatora za 16 zł w elicie niewiele może zrobić, gdzie przy komercyjnych imprezach typu maratony MTB płacimy po 50-70 zł, tu myślę ze 30 zł byłoby optymalne) z 2 żelkami od HIGH5, pewna nowość – czip do elektronicznego pomiaru czasu napawały nas optymizmem.

Zapisy były przeprowadzone wręcz błyskawicznie, a miłe Panie w biurze wiedziały co mają robić.

Co ciekawe w holu hotelu można było obejrzeć na dużym TV relację video live z zawodów, to naprawdę dobrze wyglądało.

Sama trasa i miejsce startu zostało usytuowane niecałe 2 kilometry od biura zawodów. Duże parkingi i sprawny dojazd pozwoliły nam szybko znaleźć swoje miejsce. A na miejscu wiele znajomych twarzy z zawodów MTB XC czy maratonów MTB – w końcu to już połowa grudnia, do sezonu jeszcze ponad 4 miesiące, a chęć spróbowania się w zawodach nieodparta. Sporo uczestników w kategorii OPEN, gdzie amatorzy mogli startować na dowolnych rowerach. My, a dokładnie Łukasz Klimaszewski, wybiera jednak kategorię ELITA, w końcu posiada taką licencję oraz od roku rower przełajowy.

Trochę zasmuca nas informacja, że starty są opóźnione o około 30 minut, ale nic nie stoi na przeszkodzie aby obejrzeć trasę i miasteczko zawodów. Ogrzewany namiot dla zawodników, głośny spiker, wytyczona i otaśmowana trasa, 2 kamery z transmisją live do internetu – faktycznie to robiło wrażenie.

Start i meta zawodów usytuowana nad stawem, niewielkim zbiornikiem wodnym. W międzyczasie furorę robią morsy. To znaczy 2 panów postanawia się w tej temperaturze (około 0 st. C) wykąpać w tej lodowatej wodzie. Ogrzewają ich mocno promienie słońca, dużo czasu zajmuje im wyrąbanie przerębla w lodzie. Kąpiel zaliczona. Na chwilę kolarze zeszli na dalszy plan.

Wystartował wyścig juniorów młodszych, frekwencja pod 50 zawodników robi wrażenie. Później mastersi i elita oraz juniorki – panie radzą sobie całkiem dobrze na śliskiej nawierzchni, po śniegu i lodzie jeździ się naprawdę trudno, zwłaszcza na rowerze przełajowym z 33-milimetrowymi oponkami i kierownicą typu baranek.

Przed startem humory dopisywały.

W końcu o godz 14.00 (planowano na 13.30) wyścig elity mężyczn, juniorów oraz kategorii cyklosport. Na trasę wyruszyło ponad 70 zawodników, wśród nich Łukasz Klimaszewski z Mitutoyo AZS Wratislavia.

To przede wszystkim ma być dobra zabawa i trening techniki oraz jazdy w wysokiej intensywności zapowiada tuż przed startem Łukasz.

Nie wiem jak to możliwe, ale akurat 2 razy kiedy nagrywałem video z udziałem Łukasza, ktoś przed nim się wywrócił. Łukaszowi udawało się jakoś ominąć tych zawodników, którzy spotkali się z ziemią na tej śliskiej nawierzchni.

Kibicuje mu na trasie Kamil razem z Marzeną, pojawia się także spora grupa kibiców, co jak na zimową pogodę 0 st. C i „niszową” konkurencję kolarską jest i tak sukcesem. Furorę robią panowie z syreną alarmową oraz piłą mechaniczną. Kibice są też uzbrojeni w kołatki i inne głośne akcesoria. Doping na zakrętach czy krótkich sztywnych podjazdach ma każdy od 1 do ostatniego miejsca. Barwny peleton jest widoczny jak na dłoni, a czołówka w postaci Mistrza Polski i V-ce Mistrza narzuca zabójcze tempo.

Niestety w połowie wyścigu spotykamy Łukasza poza trasą. Miał defekt. Jak się okazuje, jazda na oponach tubeless w przełaju nie sprawdza się w formacie wyścigowym – mocno zmrożona ziemia i jedna z licznych kolein skutecznie podwinęła przednią oponę z której uszło powietrze, szybki dubel i przy mecie zostało się z minusem w liczbie przejechanych okrążeń. Jedynie szytki (czyli specjalne opono-dętki przyklejone do obręczy) sprawdzają się w cyclocross. Wiele osób jeździ też na klasycznych oponach i dętkach, jednak wtedy do wąskich oponek należy pompować dużo powietrza, a wysokie ciśnienie nie poprawia komfortu jazdy, a wręcz całkowicie eliminuje właściwości terenowe takiego roweru.

Jednak uśmiech z twarzy Łukasza nie znika, to była ciekawa lekcja jazdy przełajowej, poznanie nowej trasy, nabycie umiejętności i doświadczenia. Ponadto można było spotkać wielu zawodników, których widzi się także na zawodach XC w trakcie sezonu.

Na moje pytanie: „Łukasz, to co następnym razem jazda na szytkach, skoro tylko one się do przełaju nadają?” odpowiada z rozbrajającą szczerością i dystansem do siebie „Po prostu trzeba lepiej jeździć”.

To były ciekawe zawody i postaramy się wrócić na nie za rok, mamy nadzieję że już w liczniejszym składzie, przecierając szlaki zawodnikom.

Autor: Kamil Dziedzic

VIDEO

A na dokładkę mamy krótkie video z tych zawodów, które zmontował Łukasz Klimaszewski

Brak komentarzy do "IV CX Katowice Puchar Polski + VIDEO"