Extreme MTB Challenge – Głuszyca

Łukasz Klimaszewski wygrywa Extreme MTB Challenge 2020 w Głuszycy na dystansie CLASSIC 100 km / 4000 metrów przewyższenia! Hania Fijałkowska wygrywa z kolei dystans HALF 50 km / 2000 m będąc najszybszą z kobiet oraz 6. OPEN! 

Bartek, Krystian, Arek, Łukasz, Kamil – nasza reprezentacja na dystansie Classic 100km

Właśnie przejechałem piąty stukilometrowy maraton w ściągu dwóch miesięcy. Po drodze dwie świetne etapówki i w sumie bawię się najlepiej od wielu lat.  Wybrałem z kalendarza  imprezy kierując się długością, sumą przewyższeń i ogólnie pojętą „fajnością”.

Nie będzie ścigania, sezon stracony, bez sensu jeździć i trenować. A w ogóle to trzeba siedzieć  w piwnicy, bo nie będzie niczego… Pamiętam jeszcze te mądrości z kwietnia i maja.   

Po Ochotnicy był krótki odpoczynek. Potem Silesia Bike Marathon, gdzie na Pucharze Czech XCM udało mi się wbić w dyszkę Open. Tydzień temu  dwudziesty na Malevil Cup. Ten weekend kończę ze zwycięstwem w Głuszycy.  Rodzimy rynek maratonowy nie obfituje, mówiąc oględnie, w długie wyścigi.  Więc już prawie dorobiłem się czeskiego obywatelstwa:)  Jeśli pojawiła się możliwość przejechania ponad 100km i około 4tys. w pionie na rodzimym podwórku, nie mogłem odpuścić.

Okolice Głuszycy znam od lat. Trasa jest naprawdę świetna. Mega pokręcona, pełna nagłych zwrotów akcji i urozmaicona. Przede wszystkim na jednej pętli i w całości w terenie.  Na stu kilometrach przejeżdżamy niejako przez trzy krainy. Masyw Włodarza, zielony szlak graniczny i okolice Sokołowska. Zupełnie różna charakterystyka trasy, podłoże, krajobrazy.  Wyszło mi 106 km, 3800m i 5:49 czasu jazdy.

Wyścig w Głuszycy wygrałem już raz dwa lata temu. W zeszłym roku zawodów nie ukończyłem (podobnie jak wszystkich ważnych startów w czerwcu i lipcu). Można zaliczyć kontuzję ręki, nogi czegokolwiek. Można i głowy… W pewnym momencie coś idzie nie tak i cała robota zaczyna się chrzanić. Ten rok jest za to bardzo udany. Sam wyścig przebiegał bez nagłych zwrotów akcji. Premiowana raczej „profesorka” jazda. Tempomat, cyferki, jedzenie, picie, dobra prędkość przelotowa i uważne, bezbłędne pokonywanie kilometrów. Duży plus za możliwość zostawienia swoich bidonów z doczepionym do nich ewentualnie żarciem na poszczególne bufety. Niskokosztowa, a bardzo przydatna dla zawodników opcja. Dzięki temu nie traciłem czasu na postoje i miałem daktyli pod dostatkiem.  Organizacja i oznakowanie trasy bardzo dobre. Za tydzień jadę Rallye Sudety. Za dwa zwieńczenie sezonu w Harrachovie i na ten rok pod względem wyścigów będę chyba zaspokojony.

Tym razem bez jakiejś mega bomby. Chyba kaganiec na 250 W na podjazdach zadziałał, ale to spowodowało, że przejechałem całość dość wolno…za to trasa mi się bardzo podobała.

Miła odmiana po Ochotnicy i Mrągowie. Aż chce się wyciągać rower MTB full w góry. W sumie cieszę się, że ekipa Mitutoyo AZS Wratislavia zdecydowała się tam startować i namówili mnie na ten wyścig. Byłem tam w 2018 roku jako support dla Łukasza i planowałem kiedyś wrócić. Skoro ten rok jest dziwny i trochę też potrenowałem, tak żeby mieć jakąś przyjemność z jazdy 7 godzin po górach 100 km 4000 metrów przewyższenia ,to spróbowałem.

Póki co więcej nie piszę, chociaż ciężko zasnąć, jak się w sumie 1000 mg kofeiny zjadło (pro-tip: jak nie masz formy na taki dystans to wciągnij tyle kofeiny i pójdzie). Nakręciłem oczywiście trochę wideo rozmówek. Ciekawe tematy wpadły. Takie, jak jazda z kolegą z Olsztyna, który jak się okazało widział mój wypadek na MTB Marathon w Ustroniu w 2012 roku i pamiętał sytuację !!! Albo przemyślenia na temat Pucharu Polski w maratonie MTB XCM czy Mistrzostw Polski XCM… ale więcej to w kolejnym odcinku KOLARZ VLOG. Póki co mam 2 zaległe po Mistrzostwach Polski XCO w Mrągowie i Pucharze Polski XCO w Boguszowie-Gorach. Pewnie i tak nikt na nie nie czeka…O wyścig w Głuszycy trochę osób pytało, ale bardziej „podśmiechowo” niż rzeczywiście, co mi tam . ZDRÓWKA!

P.S. To co kolejna ultra-wyrypa już za tydzień w Qayron Rallye Sudety 2020 czy może za dwa tygodnie NOVA CUP 2020 – Kross Harrachov?

Nie trzeba jechać w Bieszczady, czy inne odległe krainy, by poczuć dzikość gór. Głuszyca ma swój niesamowity klimat, który można poczuć w jeden dzień. Wystarczyło przejechać trasę zawodów MTB 100km po wszystkich szczytach wokół miasta, od Włodarza i Kompleksu Riese, przez szlak graniczny i Andrzejówkę, po Rybnicki Grzbiet.

Drugi rok z rzędu stanąłem na starcie Extreme MTB Challenge, czyli najcięższego polskiego maratonu MTB. Tym razem miałem towarzystwo bardzo zacne w naszej ekipie Mitutoyo AZS Wratislavia. Z przodu od startu po zwycięstwo jechał Łukasz Klimaszewski, tyły zabezpieczał kamerzysta-fotoreporter-kolarz-trener Kamil Dziedzic, a ja w trójkę z Bartosz Krzyśko i ultramaratończykiem rowerowym Krystian Jakubek. jechaliśmy wspólnie przez znaczącą część ponad sześciogodzinnej mordęgi.

Łukasz tego dnia nie miał sobie równych, widziałem go przez pierwsze kilkanaście minut, potem zniknął za górami za lasami 🙂 Jak się okazało później, zdominował wszystkich przewagą 27 minut nad kolejnym zawodnikiem i pobiciem swojego własnego rekordu trasy. Naszym trio jechaliśmy jednak dosyć stabilnie razem pierwsze 25 km. Ja trzymałem się z tyłu, bo tętno sugerowało, że sorry, ale takim tempem, no to całości nie ma opcji przejechać, a będzie jeszcze się gdzie wyżyć, więc spoko luz, poczekajmy. Nieco odpuściłem, nabrałem energii i koncentracji i na 40 km po 2,5h jazdy ruszyłem do ataku. Bez ceregieli minąłem Bartka, Krystiana i innych internetowych influenserów na rowerach za miliony monet. Wiedziałem, że strome ścianki w górę i w dół na polsko-czeskim pograniczu to jest to, co lubię najbardziej. Kolejne 2,5h jazdy do 70 km to w gruncie rzeczy walka głównie z samym sobą, bo kontaktu z ludźmi za bardzo nie miałem. Raz mi jedna obserwatorka powiedziała, że jestem ósmy, na co zapalił mi się WTF Alert i uznałem, że to jakiś błąd w obliczeniach. Na bufecie posmakowałem w wytrawnych słonych wypiekach wypełnionych sosem pomidorowym i kolejne 10 km przejechałem myśląc głównie o nich, by wtem niczym ostry cień mgły najechał mnie Krystian i na swoim rowerze 26 cali hardtail, pokazał, że nie sprzęt, ale kondycja i skill czyni kolarza.

Trochę dopadła mnie załamka, bo spotkanie z Krystianem trwało może 30 sekund i potem dalej nikogo, niczego, nic. Kawałek później kolejny bufet, kolejne słone ciacho. 15 km przed metą krzyknąłem głośno „o nieeee”, gdyż doścignął mnie tym razem Bartosz. Psychicznie przez chwilę upadłem na duchu i już czułem oddech Kamila, które fizycznie jednak był daleko z tyłu.

Mitutoyo AZS Wratislavia – zwycięska drużyna

Spojrzałem na profil trasy, gdzie były jeszcze dwa większe podjazdy. Dokonałem prostej operacji logicznej rodem z teorii gier i uznałem, że jedynym słusznym wyborem jest sprawdzić, ile rezerw posiada jeszcze mój organizm po 6 godzinach turlania i 3000 m w górę i w dół. Podwójny atak zakończył się sukcesem z tylko jednym momentem otarcia się o sromotną porażkę, gdy na wymytej kamienistej stromej ścieżce straciłem równowagę i chciało mnie coś zwinąć w udzie, ale skurczom, tak jak faszystom, należy mówić stanowcze nie. Czasem działa.

Wyścig ukończyłem na 9 miejscu Open, a jako Mitutoyo AZS Wratislavia aż 4 osoby mieliśmy w Top 10, co jest fajnym wynikiem i niesmak jedynie pozostawia głównie to, że w ten sam dzień coś co dumnie nazywa się Puchar Polski MTB odbyło się na innej, dwa razy krótszej i o wiele prostszej trasie, co trochę wypacza sens tego trzyliterowego skrótowca. Taki jednak mamy kraj absurdów i widoczne jest to na każdym kroku. Osobiście swój wynik z zeszłego roku poprawiłem z 6h57m, na 6h49m i pozycję z 21 na 9. Do wyścigu stanęło 90 osób, ukończyło 70. Jak mawiają korpoludki, nie jest to porównywanie jabłek do jabłek ze względu na różnice w warunkach pogodowych i w stawce, także zestawiać cyferki można, ale do niczego to nie prowadzi. Liczy się fun z trasy i klimat miejscówki, a to było na najwyższym dostępnym w Polsce poziomie.

Hania Fijałkowska wygrywa z kolei dystans HALF 50 km / 2000 m będąc najszybszą z kobiet oraz 6. OPEN! 

Brak komentarzy do "Extreme MTB Challenge - Głuszyca"