Chłodna inauguracja Pucharu Polski w Białymstoku
W Białymstoku na pierwszym Pucharze Polski XCO było dość zimno, ale rywalizacja była bardzo zacięta już od samego początku. Krzysiek Łukasik pojechał dobry wyścig i zajął 5 miejsce. Przeczytajcie sami co działo się na trasie w Białymstoku!
Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego polski początek sezonu XCO już od kilku lat rozgrywany jest w najzimniejszym regionie kraju. Dotychczasowe doświadczenia wskazywały, że w Białystoku może być tylko albo zimno albo bardzo zimno. Miałem nadzieje, że tym razem będzie inaczej – po ładnej i ciepłej sobocie liczyłem na podobną aurę w stolicy Podlasia. Niestety, w trakcie podróży okazało się, że wraz z odległością jaka dzieli nas od celu spadały także wskazania samochodowego termometru… Klasyk, powoli zaczynam przekonywać się do tego, że tam
nawet w lipcu potrzebna jest zimowa czapka z pomponem. 🙂
Przejdźmy jednak do samej imprezy. Trzeba podkreślić, że lokalesi przygotowali dobre zawody, a trasa z wyjątkiem jednego „przełajowego akcentu” była bardzo fajna. Dużym, pozytywnym zaskoczeniem była spora liczba kibiców zgromadzonych przy trasie. Nie jest to może jeszcze Puchar Świata, ale mam wrażenie, że z roku na rok coraz więcej osób ogląda nasze zawody. Jedyną kwestią będącą rysą na szkle całej imprezy były pewne opóźnienia czasowe.
https://youtu.be/JH_5vj_fbFc?t=8m37s
Przełajowy akcent na trasie o którym mówi Krzysiek, pokonywał tak - błotko
W końcu jednak wystartowaliśmy. 🙂 Pierwsze dwie rundy całkiem dobre – jechałem w prowadzącej wyścig pięcioosobowej grupce. Wszystko wyglądało nieźle, a ja zdążyłem już rozbudzić swój apetyt na dobry końcowy wynik. Niestety, na trzecim okrążeniu wszelkie moje plany zostały rozwiane. Chłopaki podkręcili tempo, pokazując, że dwa pierwsze okrążenia jechali na „pół gwizdka”, a ja pozostałem z tyłu puszczając jadące przede mną koło. Kolejne rundy przemierzałem więc sam, starając się utrzymywać jak najlepsze tempo. Mimo to, z każdą rundą zbliżał się do mnie Maciej Jeziorski, który w końcu doścignął mnie na wjeździe na ostatnie okrążenie.
Razem przejechaliśmy finałową rundę i na kresce stoczyliśmy „bratobójczy” pojedynek o 5 miejsce, który udało mi się wygrać i tym samym powtórzyć wyniki sprzed roku. Warto wspomnieć też, że rok temu wyścig ukończyłem w podobnych okolicznościach, walcząc na finiszu z Patrykiem Kaczmarczykiem.
Na pewno chciałoby się więcej, z drugiej strony dyspozycja ze startu na start wydaje się być coraz lepsza. Następna okazja do ścigania już za niecałe dwa tygodnie w czeskiej Pradze.
Krzysztof Łukasik