Bike Maraton Kowary 2020
Bike Maraton w Kowarach to z jednej strony coś nowego, z drugiej w zasadzie już dobrze znane tereny. Nowość to lokalizacja startu: Kowary, ta mała miejscowość w ostatnich latach coraz lepiej podnosi się z marazmu wcześniejszych lat i staje się nie tylko ciekawą atrakcją turystyczną ale też ładnym, kameralnym miasteczkiem. Przy zatłoczonym Karpaczu staje się ciekawą alternatywą jako punkt wypadowy w góry.
Z powodu Mistrzostw Polski i ciężkiej etapówki sprzed tygodnia, do Kowar ruszamy w okrojonym składzie: Piotr Majer i Arek Kuna startujący w GIGA. Jest jeszcze Krzysiek Kwaśniewski – Classic.
Po przyjeździe na miejsce jednak okazuje się, że kilku naszych młodych adeptów w ostatniej chwili również zdecydowało się na start. I dobrze! Im więcej tygrysów tym lepiej 🙂
Start GIGA był bardzo kameralny: niewiele ponad 60-ciu startujących. Nie wiem jak czołówka (patrząc na czasy końcowe musiał być ogień), ale pozostała część ruszyła … stabilnie.
Co nas czekało? Jak na górskie edycje Bike Maratonu przystało na początku selektywny podjazd, trochę techniki i kolejne podjazdy.
Ten pierwszy podjazd to w sumie ok. 10 km. To co nas dalej czekało to już krótsze odcinki podjazdowe. Resztę z przewyższeń załatwił podwójny podjazd słynną Łopatą. Jeśli chodzi o wspomnianą Łopatę oraz większość szutrowych przejazdów, były one doskonale znane z jeleniogórskiej edycji. To co było nowe, to kilka prawdziwie hardcorowych zjazdów. Było w zasadzie wszystko: rynna usiana kamieniami, szlak pełen kamieni, który można porównać do tak zwanych telewizorów (zielony szlak z Karpacza do Borowic), zjazd z mnóstwem wyschniętych gałęzi po wycince drzew (w zasadzie nie było widać “dna”), przecinka przez las gdzie ilość korzeni wymiernie dobijała się na ramionach zjeżdżających.
Podczas zjazdów dochodziły mnie narzekania odnośnie tych “katuszy”, co znaczy, że było dobrze!
I na sam koniec, kiedy wspinaliśmy się w kierunku Przełęczy Okraj, tuż przed ostatnim zjazdem, mogliśmy podziwiać piękne górskie widoki.
Reasumując: przewyższenia dały w kość, zjazdy nie dawały wytchnienia ale trasa można uznać za udaną. Zdecydowanie lepiej startuje się spod samych gór, niż tak jak to było w edycji jeleniogórskiej, kiedy musieliśmy kilkanaście kilometrów dojeżdżać i wracać, zanim zaczęła się prawdziwa górska jazda.
Do mety dojechaliśmy w komplecie i bez większych przygód, co w zasadzie jest chyba najważniejszym czynnikiem na tego typu zawodach. Jeśli do tego dorzucimy sukcesy Arka Kuny, Ryśka Kurpiewskiego, Pawła Szymańskiego i Marcina Serafina, to wyjazd możemy uznać za udany. Zabrakło trochę jeszcze drużynówki ale tu nie było opcji: zbyt mała frekwencja na giga.
Pełne wyniki:
Arkadiusz Kuna 3 miejsce w kat. M3 (giga)
Paweł Szymański 2 miejsce w kat. MM (classic)
Kurpiewski Ryszard 1 miejsce w kat. MS (FUN)
Marcin Serafin 2 miejsce w kat. MS (FUN)
Piotr Majer 8 w M4 (giga)
Adam Szymański 5 w M65 (classic)
Krzysiek Kwaśniewski 35 w M3 (classic)
Serafin Grzegorz 10 w FUN M (FUN)
Adam Żełubowski 8 w MS (FUN)
Kowalewski Oskar 14 w MS (FUN)
autor: Piotr Majer