Forma idzie w górę i pojechałem dobry wyścig w Głuszycy

Fajnie jest w końcu móc napisać w komentarzu, że pojechało się dobry wyścig – tak krótko podsumowuje swoje ściganie w Pucharze Strefy MTB Sudety w Głuszycy Łukasz Klimaszewski – Dwa tygodnie temu też wpadło trzecie miejsce, ale mocno wymęczone. A męczyłem się głównie z samym sobą. Taki był jednak plan treningowy – blok dużych obciążeń musiał się trochę „uleżeć”, aby w końcu forma poszła w górę. Już w tygodniu poprzedzającym start widziałem, że W/kg się zgadza i będzie dobry moment na ściganie.

Początek wyścigu i pierwszy podjazd. Rywale cisną, więc trzeba jechać.

Ostatni podjazd. Paliwa w baku zostało jeszcze sporo. Trzeba trzymać stałą moc i zbombić…na szczycie. Byle nie wcześniej:)

Od startu podjazdy wchodziły bardzo gładko. Początek trasy przejechałem z Rafałem Alchimowiczem, ale na dłuższym podjeździe udało mi się oderwać. Z przodu majaczyła sylwetka Maćka Jeziorskiego. Wizja walki o podium mocno mnie zmotywowała. Śledziłem moc i stratę czasową, starając się powoli i sukcesywnie zmniejszać dystans, ale bezsensownie się nie spalić. W okolicach zamku Rogowiec w końcu dogoniłem rywala. Wyczekałem na ostatni długi podjazd, aby docisnąć. Wiedziałem, że mam jeszcze sporo paliwa w baku. Oszacowałem maksymalną moc, z jaką powinienem jechać i nie zbombić w połowie podjazdu i… wykonałem plan.

Do mety na zagięciu. Foto: Anna Baran

Został mi jeszcze długi techniczny odcinek Rybnickim Grzbietem aż do mety. Poszedłem w dół pełnym piecem zgarniając przy okazji koma:). Wszystko szło gładko aż do odcinka trasy rozwalonego po ścince. Gruzowisko kamieni całe zawalone gałęziami. Pewnie nie dało się inaczej poprowadzić w tym miejscu trasy, ale takie fragmenty to w moim odczuciu zupełny paździerz. Weryfikacja umiejętności technicznych zamienia się w jakąś loterię: komu urwie hak, komu rozwali koło itp. Poczułem, że pod tyłkiem robi mi się miękko. No nie teraz! Nie w takim momencie!!! Mleko Trezado jakoś zaklajstrowało dziurę i pozostał i awaryjny zapas powietrza w oponie. Ostatnie 5km technicznego odcinka pokonałem „wisząc na kierownicy”. Na szczęście opony nie zdarło. Satysfakcja na mecie z wywalczonego miejsca ogromna. Strata do zwycięzcy ledwie półtorej minuty.

Podsumowując: jest dobrze. Plan wymyślony przez trenera się sprawdza a ja cały czas jestem na krzywej wznoszącej. Oby do Malevila, który jest moim celem na tą część sezonu.

Brak komentarzy do "Forma idzie w górę i pojechałem dobry wyścig w Głuszycy"