Drużyna na medal – Grand Prix Głuszycy – Puchar strefy MTB Sudety
Mordercze podjazdy i upalna pogoda dały się we znaki naszym zawodnikom podczas kolejnej edycji Pucharu. Wykonali sumiennie swoją robotę, co zaowocowało drugim miejscem w klasyfikacji drużynowej.
Arek pamiętał o podstawowej zasadzie w treningu: najważniejsza jest regeneracja.
Po zeszłotygodniowym wyścigu w Polanicy, gdzie bardzo mocno dało mi się we znaki zmęczenie, w tygodniu poprzedzającym Głuszycę, zdecydowałem się postawić na regenerację i na rower wyszedłem tylko raz – 2,5 h godziny na szosie. Zwłaszcza, że zapowiadało się niemal 2 tys. przewyższeń do pokonania. Na pierwszych podjazdach czułem, że moje podejście było właściwe. Byłem w stanie względnie wysoko, jak na mnie, ułożyć się w stawce – około 20/135 Open. Peleton już po 5 km rozdzielił się na mini i mega, co pomogło po znajomych twarzach przede mną i za mną oceniać względne tempo. Pierwszy techniczny zjazd był bardzo stromy i to samo w sobie nie jest problemem, ale cały zalegał w liściach. Nie objechałem trasy przed, więc uznałem, że wolę nie ryzykować i zjechałem go raczej na niskiej prędkości. Tutaj też czuć było braki techniczne. Warto jednak chociaż minimum raz na tydzień wsiąść na MTB.
Kulminacyjnym punktem trasy miał być Rybnicki Grzbiet. Pokonywany tym razem pod górę – ze wspinaczką od miejscowości Grzmiąca, czyli powrót do koncepcji sprzed wielu lat. Na początku tego bardzo stromego podjazdu (19% nachylenia) jadę zachowawczo, ale czuję moc, więc pod koniec nawet przypuszczam atak na jednego zawodnika. Wtedy, jak sprawdziłem po starcie, tętno dobiło do magicznej wartości 200 bpm. Tuż po zawodach sprawdzając dane na telefonie myślałem, że to błąd pomiaru, ale jednak operowałem w okolicach tej wartości dobre kilkadziesiąt sekund!
Na kolejnych podjazdach konsekwentnie trzymam się mojej pozycji i tempa. Problem pojawia się w okolicach Andrzejówki, gdzie zjawiliśmy się dosyć szybko. Mi z szacowania wychodzi, że czeka nas jeszcze sporo pod górę i około 1,5 godziny jazdy. Nie szaleję i nie walczę, by bezpiecznie rozłożyć siły. Trasa w tej części jest raczej płaska w porównaniu z otwarciem, a podjazdy są krótkie, co mi nie sprzyja. W efekcie tracę około 7 pozycji w stawce.
Gdy wyjeżdżamy na kamieniołom, jestem mocno zaskoczony. Spodziewałem się minimum kilku kilometrów więcej. Zamiast 1,5 godziny, wyszło od Andrzejówki jakieś 40 minut jazdy. Wjeżdżam na metę zaskoczony szybkim zakończeniem wyścigu. Było dobre tempo, został niedosyt. Na pocieszenie kończymy na drugim miejscu drużynowo. Szkoda defektu Łukasza, byłoby pierwsze miejsce.
Po bardzo obiecującym początku, ten start nie zakończył się dla Łukasza korzystnie. Mimo wszystko traktuje go jako wypadek przy pracy.
DNF – takie Zycie. Wyścig kończę po przejechaniu 1/3 dystansu, gdy niezidentyfikowany przedmiot wypruł w oponie dziurę o średnicy centymetra. Co prawda jechałem jako trzeci, kilkanaście sekund za prowadzącą parą Kanera-Dziewa, ale od startu czułem, że coś działa nie tak. Praktycznie co roku, przy nagłych zmianach temperatury i pierwszych upałach, dopada mnie przeziębienie lub osłabienie. Mogę trenować w najbardziej parszywą, zimową pogodę i jechać wyścig po śniegu, ale w drugą stronę zakres korzystnych temperatur mam ograniczony. W tygodniu robiłem treningi przy +5, by następnego dnia jechać przy +25.
Mimo wszystko ten start traktuję jako wypadek przy pracy. Robota przed najważniejszymi startami jest wykonana. Przygotowania kosztowały mnie naprawdę wiele wysiłku, ale po dyspozycji na treningach i wyścigach widzę rezultaty. Pozostaje tylko wykończenie formy i dobry start w Jeleniej Górze i Głuszycy.
2019-05-19 – Głuszyca – Puchar Strefy MTB Sudety
Wyniki Mitutoyo AZS Wratislavia Wrocław
Dystans MEGA
- Jakub Kowalczyk 7. OPEN / 4. M2
- Arkadiusz Kuna 27. OPEN / 9. M3
- Bartosz Krzyśko 32. OPEN / 11. M3
- Przemysław Lewandowski 55. OPEN / 16. M2
- DNF. Łukasz Klimaszewski (defekt)
Dystans MINI
- Wojtek Kubik 35. OPEN / 7. M1